piątek, 27 listopada 2015

Bloodborne GOTY / The Old Hunters – Recenzja

From Software to wyjątkowe studio developerskie, biorąc pod uwagę kondycję japońskich twórców gier w ostatnich latach. Jestem daleki od wygłaszania sądów o powolnej śmierci japońskiej branży producentów oprogramowania rozrywkowego, żeby to było jasne. Dla mnie Japonia zawsze będzie kolebką gier i nie zmieni tego chwilowy trend, ani słabsza forma, spowodowana rozwojem technologicznym oraz ekonomicznym zachodnich developerów. To tradycja, która tworzy rdzeń tego, co nazywamy kulturą gier. I to właśnie gry From Software są pomnikiem dla tej tradycji, wyróżniając się spośród wszystkich konkurentów. Pytanie brzmi, czy to pomnik bez skazy, prawdziwe dzieło sztuki, świadczące o wyjątkowym kunszcie jego twórców?

Odpowiedź nie jest prosta: przede wszystkim przez Bloodborne’a i dodatek The Old Hunters, który do niego wyszedł, sytuacja From Software znacznie się skomplikowała. Widzicie, w mojej opinii From było w najwyższej formie przy tworzeniu Dark Souls oraz dodatku, Artorias of the Abyss. Potem przy produkcji Dark Souls 2 poszło odrobinę na łatwiznę, dostarczając, jednak, niesamowicie porządny tytuł. Rzecz w tym, że podczas produkcji Dark Souls 2, From Software złożyło kilka obietnic, których nie było w stanie spełnić. Mógłbym pisać o różnicach w pokazywanych materiałach z gry i niższej jakości rozgrywki niż w poprzednich częściach, ale faktem jest, że już wtedy From zaczynało pracę nad Bloodbornem, znanym wówczas pod nazwą Project Beast. Jako fan twórczości studia, śledziłem skrupulatnie rozwój ekskluzywnego projektu dla Sony, przy którym ponownie w rolę reżysera wcielił się Hidetaka Miyazaki i byłem coraz bardziej przekonany, że to właśnie w Bloodborne’a włożą najwięcej wysiłku. Nie pomyliłem się, jednak ciężko nie zauważyć, jak najmłodsze dziecko studia powtarza błędy poprzednika i jest kolejnym krokiem na drodze ku stagnacji twórczej. Największy problem z oceną Bloodborne’a polega na tym, że to niesamowicie przyjemny tytuł – taki, którego się wszyscy spodziewaliśmy, i na który czekaliśmy przecież tyle czasu.


When the frail of heart join the fray...the hunter becomes the hunted!

Bloodborne jest grą trudną, to nie ulega wątpliwości. Jest trudna według ogólnie przyjętych standardów, ale wobec poprzednich dokonań From wydaje się być odrobinę mniej okrutna. Kłopot w tym, że jej trudność jest nierównomierna, a studio ma w dorobku jedną z najtrudniejszych, ale też najlepiej zbalansowanych gier ostatniej dekady. Dark Souls było fair wobec gracza, okrutne, ale sprawiedliwe – gra rządziła się określonymi zasadami i jej trudność wynikała ze złożoności tego, w jaki sposób From połączyło ze sobą single i multiplayer. Bossowie w tej grze byli bezlitośni, lecz kiedy gracz wzywał innych na pomoc lub wiedział wystarczająco dużo, jego szanse rosły, jednak nie do stopnia, w którym gra przestawała być wyzwaniem. Podobnie jest z Bloodbornem, tylko że nie do końca. Dosłownie nie do końca, ponieważ w miarę jak gracz czyni postępy w grze, poziom trudności maleje. Nie jest to różnica znaczna i trzeba zaznaczyć, że wynika w dużym stopniu z tego jak zmieniła się dynamika gry. Dodatek The Old Hunters trochę to zmienia, podwyższając poziom trudności odrobinę w stosunku do podstawy, ale czyni to w podobny sposób – na początku jest dużo trudniej, jednak im dalej w nim zajdziemy, tym mniejszy opór napotkamy ze strony przeciwników i bossów.


Adept, merciless, half-cut with blood. As the best hunters are.

Istotną zmianą w Bloodborne, względem poprzednich gier dark-rpg japońskiego studia, jest dynamika rozgrywki. Bloodborne jest zdecydowanie szybszy, stawia na ofensywny styl walki i zamiast dawać graczom kolejne tarcze do obrony, daje im możliwość, żeby stawali się coraz szybsi. Bardzo dobrym środkiem do tego jest mechanizm odzyskiwania zdrowia i zmiana systemu uników, ale tak naprawdę najbardziej odróżniają Bloodborne’a bronie oraz movesety. Widzicie, przy tworzeniu tej gry From postanowiło pozlepiać ekwipunek, którym posługiwali się gracze w poprzednich odsłonach, tworząc morfujące się oręża. W porównaniu do poprzednich tytułów studia jest go mało (przynajmniej w podstawowej części gry), lecz jego użycie zupełnie się zmieniło. 


Tym razem twórcy dopracowali animacje postaci do granic możliwości, skupiając się przy tym na mniejszej ilości broni, tak aby dostarczyć bardziej oryginalne środki walki z przeciwnikami, zarówno zwykłymi jak i w PVP. I to się udało. Dodatek The Old Hunters znacznie powiększa dostępny arsenał  w bardzo krótkim czasie, dając graczom zupełnie nowe możliwości robienia krzywdy wrogom, ale także wracając do tradycji studia. W dodatku znajdziemy między innymi miecz, znany dobrze fanom serii, Moonlight Great Sword (tu nazwany Moonlight Holy Blade), jak również ciekawą hybrydę podwójnej piły tarczowej z bronią obuchową, o wdzięcznej nazwie Whirligig Saw. Przy odrobinie szczęścia znajdziemy drugą w grze tarczę, której obecność jest oczkiem puszczonym do fanów Dark Souls.


Oh, a hunter, are ya? And an outsider? What a mess you've been caught up in. And tonight, of all nights.

Pisząc ten tekst, zauważam ciągłe odwołania i porównania do Dark Souls. To nieprzypadkowe, ponieważ na każdym kroku w Bloodborne widać dwa nurty walczące ze sobą o wizerunek gry: z jednej strony twórcy starają się uczcić tradycję studia i dostarczyć fanom to, czego pragną najbardziej, a z drugiej poszukują nowej tożsamości, która mogłaby zadecydować o ich przyszłych projektach. Bloodborne ma tę wyjątkową cechę – wydaje się być dobrą, znajomą formułą, jednak o zupełnie specyficznym charakterze. Stylistyka rodem z Lovecrafta pasuje do gry jak ulał, a umiejętność From Software do tworzenia plastycznych, niesamowitych światów widać tu jak na dłoni – każdy element oprawy artystycznej i graficznej współgra ze sobą doskonale, tworząc niepowtarzalny klimat.


Świat, który przemierzamy w Bloodborne i Old Hunters jest, bez wątpienia, fascynujący, a jego budowa przywodzi na myśl najlepsze dokonania From jeśli chodzi o level design (jednak odrobinę mniej skomplikowane i zdecydowanie mniej wertykalne niż Dark Souls, a jednocześnie z mniej irytującym hubem, który służy do przemieszczania się między lokacjami – nie możemy się poruszać między samymi lampami, pełniącymi funkcję checkpointów). Gra od strony technicznej działa większość czasu bez zarzutu, zdarzają się jednak spadki w płynności animacji przy grze w trzy lub więcej osób, gdy wszyscy gracze są obecni na ekranie podczas walki z kilkoma przeciwnikami. Zdarza się to na tyle rzadko, żeby nie irytować, ani nie psuć przyjemności z rozgrywki. W przypadku The Old Hunters znacznie poprawił się matchmaking, jednak nadal nie działa tak dobrze, jak we wcześniejszych grach studia.


Testament to the Old Sins

Chciałbym poświęcić trochę miejsca dodatkowi The Old Hunters, ponieważ to on stanowi główny powód do zakupu edycji GOTY. Już wspomniałem, że jest odrobinę trudniejszy od tego, czego możemy doświadczyć w głównym wątku fabularnym, wypada też wspomnieć, że The Old Hunters główny nacisk stawia na humanoidalnych przeciwników. To tu spotkamy najwięcej w grze łowców, którzy są naszymi przeciwnikami, na dodatek wyposażonych w całą gamę nowych broni i umiejętności i nieraz przewyższających nas przy obrażeniach, które potrafią zadać. To sprawia, że czuć odrobinę powiewu świeżości w Bloodborne, ponieważ dodatek ewidentnie próbuje przygotowywać gracza na pvp i coop, czasem nawet symulujący grę z innymi graczami. W tym celu dostajemy nowy dzwonek, Old Hunters Bell, który służy do przywoływania NPC w różnych miejscach poziomów, podobnie jak miało to miejsce w Dark Souls. Niestety jest to przyczyną pewnych problemów z mechanizmami sieciowymi gry – czasami przyzwanie innego gracza lub inwazja potrafią uniemożliwić skorzystanie z The Old Hunter Bell. To mały błąd, który zostanie zapewne szybko załatany przez From, na razie jednak trzeba pamiętać, że jeśli chcemy zobaczyć któregoś ze starych łowców jako naszych sprzymierzeńców, należy ich przyzwać przed użyciem Beckoning Bell.


Jeśli chodzi o gry From Software, nie uznaję pisania o fabule za spojlery, ale pisanie o bossach już jak najbardziej. Trudno, jednak opisywać taką grę jak Bloodborne, czy w tym wypadku dodatek The Old Hunters nie wspominając o bossach, bo w końcu na tym opiera się trzon gry w przypadku PVE. Pierwszy, którego Old Hunters stawia na naszej drodze jest bardzo wymagający - to Ludwig, którego już zapewne widzieliście na zapowiedziach lub w pokazywanym gameplayu. To bardzo trudny do pokonania boss, poziomem trudności dorównujący pojedynkowi z Ebrietas z podstawy gry, a nawet odrobinę go przewyższający.

Jednak im dalej brniemy w dodatku, tym więcej zdobywamy broni, ulepszeń do niej (które dostały obecnie ogromnego boosta) i stajemy się coraz potężniejsi, a poziom wyzwania oferowany przez bossów nie rośnie. To może sprawić, że dodatek skończymy w mniej niż obiecane 16 godzin, ale możemy też poświęcić ten czas na dokładne przeczesanie nowych miejsc. W The Old Hunters dostajemy, łącznie, kilka nowych lokacji do odwiedzenia, z czego pierwsza przypomina dzielnicę katedralną, a reszta jest zupełnie nowa. Zwiedzimy więc oddział eksperymentalny kościoła, odrobinę większy niż klinika Yosefki, wieżę zegarową, a także zamgloną wioskę rybacką. Wszystkie z tych miejsc charakteryzują się własnym klimatem i idealnie pasują do reszty gry (Clocktower przywodzi na myśl Castlevanię, brakuje tylko Medusa Heads).


What was it? The Hunt? The Blood?  Or the horrible dream?

Bloodborne jest bardzo dobrą grą. Nie pozbawioną wad, nie rewolucyjną, jak jej niektórzy poprzednicy, ale po prostu bardzo dobrą. To samo mogę powiedzieć o The Old Hunters – to więcej zawartości podobnej do podstawy, ale również próbującej nakreślić jakąś własną tożsamość. To właśnie zmaganie się z własną tożsamością i tradycją jest najważniejszą cechą Bloodborne’a. Nie chciałby być porównywany do poprzedników, lecz pochodzi z całkiem już znanej rodziny (przynajmniej jeśli chodzi o społeczność skupioną dookoła tych gier), której niektórzy członkowie są bardziej zasłużeni, inni trochę mniej, ale wszyscy reprezentują pewien nurt. Może właśnie dlatego Miyazaki wspomina coraz częściej o tym, że czas zakończyć przygodę z formułą gier tego typu na trzeciej części Dark Souls – poniekąd, trudno mu się dziwić. Jednak nadal to wyjątkowo mocna formuła, a w parze z unikalnym charakterem uniwersum Bloodborne’a stanowi parę prawie nie do pokonania. Dla mnie to jedna z najlepszych gier tego roku, razem z dodatkiem stanowiąc porządny kąsek dla każdego gracza, lubiącego odrobinę wyzwania i niecodzienne światy,  w których można się na chwilę zgubić. No dobra, na parę dni. Tygodni? Wracam do grania.







Zapraszamy na nasz profil na Facebooku po codzienne aktualizacje: klik.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

masz ochotę coś napisać? napisz.

Obserwatorzy