From Software to wyjątkowe studio developerskie, biorąc pod
uwagę kondycję japońskich twórców gier w ostatnich latach. Jestem daleki od
wygłaszania sądów o powolnej śmierci japońskiej branży producentów
oprogramowania rozrywkowego, żeby to było jasne. Dla mnie Japonia zawsze będzie
kolebką gier i nie zmieni tego chwilowy trend, ani słabsza forma, spowodowana
rozwojem technologicznym oraz ekonomicznym zachodnich developerów. To tradycja,
która tworzy rdzeń tego, co nazywamy kulturą gier. I to właśnie gry From
Software są pomnikiem dla tej tradycji, wyróżniając się spośród wszystkich
konkurentów. Pytanie brzmi, czy to pomnik bez skazy, prawdziwe dzieło sztuki, świadczące
o wyjątkowym kunszcie jego twórców?
Odpowiedź nie jest prosta: przede wszystkim przez
Bloodborne’a i dodatek The Old Hunters, który do niego wyszedł, sytuacja From
Software znacznie się skomplikowała. Widzicie, w mojej opinii From było w
najwyższej formie przy tworzeniu Dark Souls oraz dodatku, Artorias of the
Abyss. Potem przy produkcji Dark Souls 2 poszło odrobinę na łatwiznę,
dostarczając, jednak, niesamowicie porządny tytuł. Rzecz w tym, że podczas
produkcji Dark Souls 2, From Software złożyło kilka obietnic, których nie było
w stanie spełnić. Mógłbym pisać o różnicach w pokazywanych materiałach z gry i
niższej jakości rozgrywki niż w poprzednich częściach, ale faktem jest, że już
wtedy From zaczynało pracę nad Bloodbornem, znanym wówczas pod nazwą Project
Beast. Jako fan twórczości studia, śledziłem skrupulatnie rozwój ekskluzywnego
projektu dla Sony, przy którym ponownie w rolę reżysera wcielił się Hidetaka
Miyazaki i byłem coraz bardziej przekonany, że to właśnie w Bloodborne’a włożą
najwięcej wysiłku. Nie pomyliłem się, jednak ciężko nie zauważyć, jak
najmłodsze dziecko studia powtarza błędy poprzednika i jest kolejnym krokiem na
drodze ku stagnacji twórczej. Największy problem z oceną Bloodborne’a polega na
tym, że to niesamowicie przyjemny tytuł – taki, którego się wszyscy
spodziewaliśmy, i na który czekaliśmy przecież tyle czasu.
When the frail of heart join the fray...the hunter becomes
the hunted!
Bloodborne jest grą trudną, to nie ulega wątpliwości. Jest
trudna według ogólnie przyjętych standardów, ale wobec poprzednich dokonań From
wydaje się być odrobinę mniej okrutna. Kłopot w tym, że jej trudność jest
nierównomierna, a studio ma w dorobku jedną z najtrudniejszych, ale też
najlepiej zbalansowanych gier ostatniej dekady. Dark Souls było fair wobec
gracza, okrutne, ale sprawiedliwe – gra rządziła się określonymi zasadami i jej
trudność wynikała ze złożoności tego, w jaki sposób From połączyło ze sobą
single i multiplayer. Bossowie w tej grze byli bezlitośni, lecz kiedy gracz
wzywał innych na pomoc lub wiedział wystarczająco dużo, jego szanse rosły,
jednak nie do stopnia, w którym gra przestawała być wyzwaniem. Podobnie jest z
Bloodbornem, tylko że nie do końca. Dosłownie nie do końca, ponieważ w miarę
jak gracz czyni postępy w grze, poziom trudności maleje. Nie jest to różnica
znaczna i trzeba zaznaczyć, że wynika w dużym stopniu z tego jak zmieniła się
dynamika gry. Dodatek The Old Hunters trochę to zmienia, podwyższając poziom
trudności odrobinę w stosunku do podstawy, ale czyni to w podobny sposób – na
początku jest dużo trudniej, jednak im dalej w nim zajdziemy, tym mniejszy opór
napotkamy ze strony przeciwników i bossów.
Adept, merciless, half-cut with blood. As the best hunters
are.
Istotną zmianą w Bloodborne, względem poprzednich gier
dark-rpg japońskiego studia, jest dynamika rozgrywki. Bloodborne jest
zdecydowanie szybszy, stawia na ofensywny styl walki i zamiast dawać graczom
kolejne tarcze do obrony, daje im możliwość, żeby stawali się coraz szybsi.
Bardzo dobrym środkiem do tego jest mechanizm odzyskiwania zdrowia i zmiana
systemu uników, ale tak naprawdę najbardziej odróżniają Bloodborne’a bronie
oraz movesety. Widzicie, przy tworzeniu tej gry From postanowiło pozlepiać
ekwipunek, którym posługiwali się gracze w poprzednich odsłonach, tworząc
morfujące się oręża. W porównaniu do poprzednich tytułów studia jest go mało (przynajmniej w podstawowej części gry), lecz jego użycie zupełnie się zmieniło.
Tym razem twórcy dopracowali animacje postaci do granic możliwości, skupiając
się przy tym na mniejszej ilości broni, tak aby dostarczyć bardziej oryginalne
środki walki z przeciwnikami, zarówno zwykłymi jak i w PVP. I to się udało. Dodatek
The Old Hunters znacznie powiększa dostępny arsenał w bardzo krótkim czasie, dając graczom
zupełnie nowe możliwości robienia krzywdy wrogom, ale także wracając do
tradycji studia. W dodatku znajdziemy między innymi miecz, znany dobrze fanom
serii, Moonlight Great Sword (tu nazwany Moonlight Holy Blade), jak również
ciekawą hybrydę podwójnej piły tarczowej z bronią obuchową, o wdzięcznej nazwie
Whirligig Saw. Przy odrobinie szczęścia znajdziemy drugą w grze tarczę, której
obecność jest oczkiem puszczonym do fanów Dark Souls.
Oh, a hunter, are ya? And an outsider? What a mess you've
been caught up in. And tonight, of all nights.
Pisząc ten tekst, zauważam ciągłe odwołania i porównania do
Dark Souls. To nieprzypadkowe, ponieważ na każdym kroku w Bloodborne widać dwa
nurty walczące ze sobą o wizerunek gry: z jednej strony twórcy starają się
uczcić tradycję studia i dostarczyć fanom to, czego pragną najbardziej, a z
drugiej poszukują nowej tożsamości, która mogłaby zadecydować o ich przyszłych
projektach. Bloodborne ma tę wyjątkową cechę – wydaje się być dobrą, znajomą
formułą, jednak o zupełnie specyficznym charakterze. Stylistyka rodem z Lovecrafta
pasuje do gry jak ulał, a umiejętność From Software do tworzenia plastycznych,
niesamowitych światów widać tu jak na dłoni – każdy element oprawy artystycznej
i graficznej współgra ze sobą doskonale, tworząc niepowtarzalny klimat.
Świat, który przemierzamy w Bloodborne i Old Hunters jest,
bez wątpienia, fascynujący, a jego budowa przywodzi na myśl najlepsze dokonania
From jeśli chodzi o level design (jednak odrobinę mniej skomplikowane i zdecydowanie
mniej wertykalne niż Dark Souls, a jednocześnie z mniej irytującym hubem, który
służy do przemieszczania się między lokacjami – nie możemy się poruszać między
samymi lampami, pełniącymi funkcję checkpointów). Gra od strony technicznej
działa większość czasu bez zarzutu, zdarzają się jednak spadki w płynności
animacji przy grze w trzy lub więcej osób, gdy wszyscy gracze są obecni na
ekranie podczas walki z kilkoma przeciwnikami. Zdarza się to na tyle rzadko,
żeby nie irytować, ani nie psuć przyjemności z rozgrywki. W przypadku The Old
Hunters znacznie poprawił się matchmaking, jednak nadal nie działa tak dobrze,
jak we wcześniejszych grach studia.
Testament to the Old Sins
Chciałbym poświęcić trochę miejsca dodatkowi The Old
Hunters, ponieważ to on stanowi główny powód do zakupu edycji GOTY. Już
wspomniałem, że jest odrobinę trudniejszy od tego, czego możemy doświadczyć w głównym
wątku fabularnym, wypada też wspomnieć, że The Old Hunters główny nacisk stawia
na humanoidalnych przeciwników. To tu spotkamy najwięcej w grze łowców, którzy
są naszymi przeciwnikami, na dodatek wyposażonych w całą gamę nowych broni i
umiejętności i nieraz przewyższających nas przy obrażeniach, które potrafią
zadać. To sprawia, że czuć odrobinę powiewu świeżości w Bloodborne, ponieważ
dodatek ewidentnie próbuje przygotowywać gracza na pvp i coop, czasem nawet
symulujący grę z innymi graczami. W tym celu dostajemy nowy dzwonek, Old
Hunters Bell, który służy do przywoływania NPC w różnych miejscach poziomów,
podobnie jak miało to miejsce w Dark Souls. Niestety jest to przyczyną pewnych
problemów z mechanizmami sieciowymi gry – czasami przyzwanie innego gracza lub
inwazja potrafią uniemożliwić skorzystanie z The Old Hunter Bell. To mały błąd,
który zostanie zapewne szybko załatany przez From, na razie jednak trzeba
pamiętać, że jeśli chcemy zobaczyć któregoś ze starych łowców jako naszych
sprzymierzeńców, należy ich przyzwać przed użyciem Beckoning Bell.
Jeśli chodzi o gry From Software, nie uznaję pisania o
fabule za spojlery, ale pisanie o bossach już jak najbardziej. Trudno, jednak
opisywać taką grę jak Bloodborne, czy w tym wypadku dodatek The Old Hunters nie
wspominając o bossach, bo w końcu na tym opiera się trzon gry w przypadku PVE.
Pierwszy, którego Old Hunters stawia na naszej drodze jest bardzo wymagający -
to Ludwig, którego już zapewne widzieliście na zapowiedziach lub w pokazywanym
gameplayu. To bardzo trudny do pokonania boss, poziomem trudności dorównujący
pojedynkowi z Ebrietas z podstawy gry, a nawet odrobinę go przewyższający.
Jednak im dalej brniemy w dodatku, tym więcej zdobywamy
broni, ulepszeń do niej (które dostały obecnie ogromnego boosta) i stajemy się
coraz potężniejsi, a poziom wyzwania oferowany przez bossów nie rośnie. To może
sprawić, że dodatek skończymy w mniej niż obiecane 16 godzin, ale możemy też
poświęcić ten czas na dokładne przeczesanie nowych miejsc. W The Old Hunters
dostajemy, łącznie, kilka nowych lokacji do odwiedzenia, z czego pierwsza
przypomina dzielnicę katedralną, a reszta jest zupełnie nowa. Zwiedzimy więc
oddział eksperymentalny kościoła, odrobinę większy niż klinika Yosefki, wieżę
zegarową, a także zamgloną wioskę rybacką. Wszystkie z tych miejsc
charakteryzują się własnym klimatem i idealnie pasują do reszty gry (Clocktower
przywodzi na myśl Castlevanię, brakuje tylko Medusa Heads).
What was it? The Hunt? The Blood? Or the horrible dream?
Bloodborne jest bardzo dobrą grą. Nie pozbawioną wad, nie
rewolucyjną, jak jej niektórzy poprzednicy, ale po prostu bardzo dobrą. To samo
mogę powiedzieć o The Old Hunters – to więcej zawartości podobnej do podstawy,
ale również próbującej nakreślić jakąś własną tożsamość. To właśnie zmaganie
się z własną tożsamością i tradycją jest najważniejszą cechą Bloodborne’a. Nie
chciałby być porównywany do poprzedników, lecz pochodzi z całkiem już znanej
rodziny (przynajmniej jeśli chodzi o społeczność skupioną dookoła tych gier),
której niektórzy członkowie są bardziej zasłużeni, inni trochę mniej, ale
wszyscy reprezentują pewien nurt. Może właśnie dlatego Miyazaki wspomina coraz
częściej o tym, że czas zakończyć przygodę z formułą gier tego typu na trzeciej
części Dark Souls – poniekąd, trudno mu się dziwić. Jednak nadal to wyjątkowo
mocna formuła, a w parze z unikalnym charakterem uniwersum Bloodborne’a stanowi
parę prawie nie do pokonania. Dla mnie to jedna z najlepszych gier tego roku,
razem z dodatkiem stanowiąc porządny kąsek dla każdego gracza, lubiącego
odrobinę wyzwania i niecodzienne światy,
w których można się na chwilę zgubić. No dobra, na parę dni. Tygodni?
Wracam do grania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
masz ochotę coś napisać? napisz.