poniedziałek, 7 grudnia 2015

W poszukiwaniu sensu



Za każdym razem, gdy siadam do pisania o czymkolwiek oprócz gier, filmów, obrazów, dźwięków - wszystkiego tego, czym nasiąkam od lat, wydaje mi się, że będę pisał o niczym.

Bo co miałbym do przekazania, co wiem o świecie i życiu, żeby komukolwiek cokolwiek o tym napisać? Im dłużej żyję, tym bardziej jestem pewien tego, że niewiele wiem. 

It was all a dream

To tekst o zupełnie hipotetycznej osobie. To przypadkowy człowiek, który równie dobrze mógłby nie istnieć - był tylko kroplą w nieprzebranym oceanie i, jak nikt, miał tego świadomość. Problem polega na tym, że sama świadomość często niczego nie zmienia, a jeśli nie jesteśmy na nią gotowi, zmusi nas do zrobienia czegokolwiek, tylko po to, aby jej zaprzeczyć. Wśród technik, którymi posługuje się psychoanaliza jest narzędzie/proces/etap nazywający się interpretacja - jest to kluczowy moment, w kierunku którego zmierza każda terapia i ma na celu uświadomienie pacjenta, zapewniając wgląd w ujęcie świata, samego siebie oraz innych osób. Nie jest to, jednak, ani ostatni, ani najtrudniejszy etap terapii - to można przypisać przepracowaniu. Przepracowanie ma na celu przyjęcie wniosków z interpretacji, dostrzeżenie ich działania w naszym życiu dotychczas i próbę zastosowania w przyszłości. Ile zajmie, czy nastąpi oraz czy w ogóle będzie miało efekt, zależy tylko i wyłącznie od pacjenta. Oczywiście, jest to ujęcie bardzo ogólnikowe, w dużej mierze zależne od uwarunkowań indywidualnych pacjenta/terapeuty oraz przebiegu procesu. Niemniej, piszę o tym dlatego, żeby pokazać, że istnieją bardzo poważne koncepty, mówiące dokładnie tak: możesz być świadomy wszystkiego, a i tak gówno z tym zrobisz.

W tym pomaga nam wyparcie, zjawisko/termin zaczerpnięte również ze słownika psychoanalityka. Wyparcie to nieświadomy proces, mający za zadanie chronić nas przed szkodliwymi tokami myślowymi - takimi, które mogłyby w nas wywołać niepokój, lęk, złość lub poczucie winy. W najbardziej prostym ujęciu to mechanizm defensywny, stojący na straży naszego zdrowia psychicznego na zasadzie firewallu - blokuje nadmiar myśli i uczuć z nimi związanych, tak żebyśmy nie oszaleli. To główny złodziej naszej świadomości, ponieważ działa niezależnie od nas: zazwyczaj nie wybieramy tego co jest wypierane. 

Przypadkowy człowiek, o którym miał być pierwszy akapit, doświadczał wyparcia jak wszyscy inny, ale łudził się, że wie jak działa, w związku z czym nie wpadnie w jego pułapkę. Nic bardziej mylnego.

The gauntlet

Moglibyśmy przeżyć całe nasze życie w nieświadomości, gdyby tylko świat nam na to pozwolił. Niestety, działanie rzeczywistości wobec nas często uzależnione jest tak, jak działanie komunikacji miejskiej jest uzależnione od tego, czy pan Mietek, kierowca linii 102 przyszedł dziś do pracy, czy nie. Jeśli uciekniemy od całego świata, zasłonimy nasz cały horyzont - absolutnie nie zmieni to tego, jak świat będzie dalej działał. 

Nasz przykład, hipotetyczny jegomość, właśnie tak zrobił. Stwierdził, że skoro świat mu się nie podoba, to on go będzie pierdolił. Nie musi, więc nie pójdzie, nie zrobi - na wszystko ma czas. Z takim podejściem wiązała się podła sytuacja - wyparcie zaczęło szaleć w jego życiu, a on sam zapomniał nawet kim chciał być. Część osób czytających ten tekst ma przed oczami, zapewne, obraz zrujnowanego, samotnego człowieka, siedzącego bez celu w kącie. Nic bardziej mylnego - przypadkowy człowiek miał pełno znajomych, śmiał się znacznie częściej niż sam by chciał, nie był samotny w logicznym tego słowa znaczeniu. W głębi duszy, jednak, nie poznawał już sam siebie, a to miara największej  samotności.

Więc, kiedy jego życie zaczęło przypominać obraz, który nosił w sobie, nie zdziwił się  - uznał, że to naturalna kolej rzeczy, a to nie on idzie do piekła, tylko cały świat dookoła.


Staring at the abyss

Niedługo potem nadszedł dzień, w którym świat poszedł do piekła. Przypadkowy człowiek stał i się przyglądał, tak jak miał zwyczaj to robić od zawsze. Nadal miał nadzieję, że wiedział o wszystkim, o czym powinien wiedzieć, a sytuację konsekwentnie i świadomie przewidział. A potem nadeszło rozczarowanie oraz pustka. Ta pustka, którą czujecie, kiedy zostaniecie oszukani, pojawiająca się, gdy daliście wziąć górę nad sobą oczekiwaniom i nadziejom bez pokrycia - okłamania przez własny umysł. To zdarza się każdemu, właśnie tak działamy - nie możemy nic na to poradzić, ale możemy z tym walczyć starając się rozumieć lepiej, bardziej obiektywnie, nie przywiązując się. Ale nasze możliwości w tych kierunkach są ograniczone przez nasz własny mózg, tak, abyśmy nie zwariowali. Czy to znaczy, że życie nas przerasta, a my widzimy jedynie część obrazu i według niej staramy się układać nasz światopogląd?

Największy problem w samodzielnej interpretacji otaczającego świata to zła perspektywa - patrzymy na wszystko dookoła z naszej perspektywy, która może być bardzo ograniczona. Na dodatek, kiedy odkryjemy to ograniczenie, może się okazać, że będziemy dalej kopać, próbując znaleźć wszystkie nieścisłości. A to doprowadzi nas do szaleństwa.

The way of life

Pomimo, że nasz hipotetyczny bohater, spędził dużą część swojego otoczony szaleństwem, wiedział, że nie da rady przemyśleć wszystkiego, więc postanowił wrócić do źródeł.

Istnieje w kulturze/popkulturze taki koncept, jak prawo przyciągania. Jest to absolutne zaprzeczenie wszelkich podstaw ujęcia psychodynamicznego i mówi o tym, że jeśli czegoś bardzo pragniemy to dostaniemy to od wszechświata. Zasada, która steruje prawem przyciągania może być rozumiana na różne sposoby: jedni zakładają, że wizualizacja naszych pragnień dostraja rzeczywistość dookoła, tak aby otaczało nas to co chcemy, a jeszcze inni twierdzą, że podświadomie dążymy do tego, czego potrzebujemy, powoli realizując nasze cele. Widzicie podobieństwo do wyparcia? To prawie identyczny mechanizm, jedynie działający na zasadzie sprawczej, podobnie jednak eliminujący element świadomości.

Prawo przyciągania jest jednym z głównych tematów książki samopomocowej Sekret, która nie ma dobrej opinii wśród specjalistów, będąc kolejną pozycję na nieskończenie długiej półce podpisanej "co przeczytać, aby zmienić swoje życie". Podstawą do powstania sekretu była inna książka, już o nieco bardziej bezpośrednim tytule - Science of Getting Rich z 1910. Ta pozycja opisuje bardzo podobny mechanizm do prawa przyciągania i opiera się o doświadczenia autora z terapią, która pomogła mu przezwyciężyć objawy psychosomatyczne jego zaburzeń oraz sprawiła, że zaczął się zastanawiać czy jeśli może uzdrowić sam siebie zmieniając swoje myślenie, to czy może również uzdrowić rzeczywistość go otaczającą. 

Jesteśmy codziennie wystawiani na miliony informacji, konceptów, prawd i zasad, mających za zadanie przybliżyć nas do sprawniejszego radzenia sobie z życiem. Które z nich są słuszne, co decyduje o tym, które z nich dotyczą nas? My sami. Do podobnego wniosku doszedł przypadkowy człowiek. Jeśli jego życie do tej pory opierało się na odrzucaniu wszystkiego i wszystkich, nie mógł dziwić się efektom takiej postawy. Zamiast tego postanowił wrócić do punktu wyjścia, momentu w którym jego zdaniem wszystko poszło nie tak. Dobrze wiedział, że w tamtej chwili został oszukany przez samego siebie, a wszystko co stało się do tej pory było zasługą jego konsekwentnego działania. To co wyparł, wróciło, ale tym razem bez żadnego kontekstu. Kiedy wyjmiemy nasze działania i postawy z ram, w których miały miejsce, często nie znajdujemy w nich żadnego sensu. Dlaczego wówczas tak postąpiliśmy? Czy nieobiektywność, własne ograniczenia oraz lęki zawsze będą stały nam na drodze?

Dziś hipotetyczny człowiek znajduje się znów w punkcie wyjścia, bogatszy jedynie o wiedzę. Nie zbliżył się do szczęścia, spokoju czy choćby zapomnienia nawet o krok, pomimo tego jak bardzo się starał. Nie ma już siły dręczyć się tym co było, ale nie zapomina o tym kim jest i co przeżył. Stara się być jak najlepiej potrafi, patrzy na horyzont i widzi nadciągające burze, ale nie chowa się, bo rozumie, że nawet najgorsza z nich minie. Ma znowu odwagę poprosić o to, czego by chciał od życia. Może nawet ma odwagę się do tego przyznać. Kiedy, w swojej głowie słyszy własne pytanie "Co dalej" nie boi się, tylko się uśmiecha; przecież nikt tego nie wie. 

Źródło obrazu z nagłówka: Matt Austin, strona http://www.mattislearning.com/







"You know, I've never really won anything before. Although back in prep school, the Existentialist Club once named me "Most Likely To Be."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

masz ochotę coś napisać? napisz.

Obserwatorzy