środa, 30 września 2015

O tym, co to jest content i dlaczego znowu coś napisałem

O tym, co to jest content i dlaczego znowu coś napisałem


Czasami w życiu jest tak, że nie zawsze robimy to co powinniśmy. Nie pozwala nam na to napięty plan jednego dnia, potem, kolejnego i tak mogą minąć tygodnie. Nie mam na myśli podstawowych czynności służących do podtrzymania naszego życia fizycznego i społecznego, ale własne zajęcia, które dają nam przyjemność, bądź nas rozwijają w jakiś sposób. Czy właśnie, po raz kolejny, próbuję wytłumaczyć się z przerwy (notabene) w update’owaniu bloga? Nie. Czy boję się, że kiedyś zupełnie przestanę go tworzyć pod zalewem dystrakcji dnia codziennego? Nie. To do czego dążę, wkurwiając już lekko tymi pytaniami mojego czytelnika? Do bardzo prostej anegdoty, która dokładnie ujmuje dlaczego i tak coś napiszę, jeśli nie dziś, to jutro, albo za tydzień; bo krew mnie zalewa jak widzę „publikacje” wiodących polskich blogerów i reakcję biednych, zaniepokojonych lub zdezorientowanych czytelników na taką twórczość. I jak widzę coś takiego, to rwie coś człowieka w środku, tak żeby wziąć klawiaturę, napisać coś od serca albo chociaż przytrollować, bo nie idzie stać bezczynnie i patrzeć. Ale co zrobić; dyskusja pod postem już i tak wygląda jak wygląda, jeśli będę trollował albo komentował – pobudzam tylko traffic na poście lub artykule, a i tak już wystarczająco boli, że to przeczytałem.

Chciałem napisać o pisaniu po raz kolejny, tym razem w kontekście contentu, który potrafi zalać człowieka z najmniej przewidywanego kierunku; przecież sieć społecznościowa (albo specyfika web 2.0, jak kto woli) polega na tym, że widzisz co lubią twoi znajomi – ma cię zachęcić do interakcji i pokazać inne poglądy lub dyskusje na inne poglądy niż twoje. Ale możesz przy tym wyrazić swoje zdanie, pokazać co Ciebie interesuje w danej dyskusji, ewentualnie coś skrytykować – to wręcz obowiązek użytkownika, który nie stoi biernie w kącie. W tym miejscu pozwolę sobie na małą, ale jakże konieczną dygresję: cokolwiek robisz w sieci - nigdy nie używaj mowy nienawiści. Możesz, oczywiście, jak chcesz, ale sam szybko dostrzeżesz jak to wygląda, a twój komentarz lub artykuł zamiast cokolwiek wyrażać automatycznie trafi do ścieku wraz z resztą podobnych bluzgów. Bardzo dobrze ujął to niedawno Gonciarz, dlatego do reszty dygresji na temat mowy nienawiści zapraszam tu.

Wracając do tematu pisania, polskich blogerów i wątpliwej jakości materiału, który rozchodzi się wśród zhomogenizowanych użytkowników jak świeże bułeczki – nie chcę używać mowy nienawiści, ale konstruktywnie spróbować przeanalizować zjawisko i coś na podstawie tego stworzyć, przedstawić jakąś myśl – choćby samemu sobie.

Pewnych stron nie sposób uniknąć. Jeśli publikują: na pewno to zobaczysz, taki jest ich cel i tylko taki. Tematyka? Najróżniejsza: od coachingu, przez softcore dla szesnastolatek, po „bezlistośnie” realistyczne przedstawienie życia codziennego w Polsce. O czym piszą? O niczym i to nawet książki. Weźmy na warsztat „Pokolenie Ikea” – obraz polskiego społeczeństwa z perspektywy młodego, beznamiętnego pracownika wielkiej korporacji, który w założeniach ma przedstawić realia kontaktów społecznych w dzisiejszej młodej Polsce takimi jakie są: bez ubarwień, upiększania, bez litości. Czy to się udaje? Zależy czy czytelnik zastanowi się chociaż chwilę nad tym co czyta i pomyśli o efekcie osiągniętym przez niesamowicie ambitne literackie zabiegi autora. Czy możesz się odnieść do treści? Nie bardzo, ale pewnie tak ktoś tak żyje, skoro o tym tak barwnie pisze. Dlaczego w co drugim artykule pojawia się ta sama historia ze zmienionymi szczegółami? Nie wiesz, ale pewnie się tak zdarzyło jeśli już ktoś o tym książkę napisał. Ubawił cię język i forma tego co przeczytałeś? Poczytaj Hemingwaya i zobacz, ile razy trzeba napisać „kurwa” (w całej powieści), żeby czytelnik naprawdę to poczuł.

Wśród moich poprzednich publikacji znajdują się teksty na temat pisania; zachęcam w nich każdego, aby pisał o tym co naprawdę go interesuje i nie krępował się niezależnie od tematyki lub języka, które chce podjąć. I nadal (mimo wszystko) tak twierdzę. Ba, niniejszy tekst jest tego efektem – w myśl dyskusji z samym sobą oraz bliżej niezidentyfikowanymi czytelnikami mogę, w ramach tego ćwiczenia, stwierdzić co następuje – pisz, ale postaraj się napisać o czymś. I podpisuje się pod tym gość, który na co dzień pisze o grach i technologii.

content - słowo zagadkowe w kontekście polskiej sieci; czasem oznacza treść, czasem zawartość, a czasem po prostu syf

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

masz ochotę coś napisać? napisz.

Obserwatorzy