sobota, 8 sierpnia 2015

Przerwa w grze: o czasie, o pracy

Przerwa w grze: o czasie, o pracy 



Kiedy myślę o czasie poświęconym graniu i dziennikarstwie z nim związanym, ogarnia mnie niedowierzanie. To kilkanaście lat mojego życia poświęcone pasji, z którą nigdy się nie rozstawałem, jednak w kontekście tego, co chciałbym osiągnąć wydaje się to dopiero początkiem drogi. Często w moim życiu nie wierzyłem w to, że moje oddanie takiej dziedzinie jak gry zaprocentuje w jakikolwiek sposób. Ale myliłem się, zostałem wprowadzony w błąd przez moje otoczenie, które często nie było przychylne „traceniu” czasu na gry. Moja droga wykształcenia przez to (oraz inne czynniki bardziej związane z losowością życia i lenistwem) podążała zupełnie inną ścieżką niż wtedy, gdyby wierzył, że moje zainteresowania są moją zaletą, a nie wadą. Zaletą, dzięki której będę zarabiał i rozwijał się w dziedzinach stanowiących główny krąg moich zainteresowań.

Miało nie być o grach, ale...
Kiedy zacząłem studiować, żyjąc po raz pierwszy (w miarę) samodzielnie, zetknąłem z się ze złudnym poczuciem, z którym często styka się każdy z nas, że na wszystko jeszcze starczy czasu. Wobec w miarę luźnego planu zajęć nie podejmowałem aktywności, które dałyby mi jakiekolwiek doświadczenie w pracy i nie przejmowałem się tym, czy będę robił coś, co naprawdę sprawia mi przyjemność. Miałem po prostu wrażenie, że na wszystko starczy mi jeszcze czasu. To wyjątkowo perfidne złudzenie, które powoduje rozproszenie pozwalające łatwiej radzić sobie z życiem. Nie podejmujemy działań, na których możemy naprawdę być skoncentrowani, skupiając się na przyjemniejszych, mniej angażujących aspektach życia. W tym stanie nie wiemy jaką wartość może mieć cokolwiek wytworzone własną pracą. Porzucenie tego sposobu postrzegania rzeczywistości nie jest, wbrew temu, co możecie myśleć rzeczą trudną. To może stać się z dnia na dzień, kiedy będziecie mieli okazję stworzyć rzecz, która w jakiś sposób was wyrazi i okaże się, że dzięki temu możecie zarabiać, albo komuś podoba się wasze dzieło. Nawet jeśli jest to na początku symboliczny zarobek, taki który może nie pozwolić przeżyć miesiąca, albo jeśli spodoba się to tylko jednej osobie. Nasza satysfakcja nie bierze się ze skali ocen lub popularności, ale z docenienia przez innego człowieka pracy, w którą włożyliśmy trud i naszą tożsamość. 

... organizacja czasu Finka jest tu idealnym komentarzem.
Spróbujcie podjąć kroki, żeby zrobić coś na czym się znacie: napiszcie o tym, nakręćcie film albo poszukajcie pracy z tym związanej – efekty mogą przekroczyć wasze oczekiwania. A kiedy już świat zacznie powoli doceniać wasze starania, wtedy ścieżka przez życie robi się odrobinę łatwiejsza. Prościej na przykład znaleźć motywację i spoglądać na to, co się wiążę z dalszym podążaniem własną drogą, bo może okazać się, że nasza praca umożliwi nam stworzenie i dokonanie rzeczy, o których nawet nie marzyliśmy. Dla przykładu mogę przywołać postać z troszkę wcześniejszej epoki sieci, jednego z pierwszych użytkowników YouTube zdobywającego własnym nakładem ogromną popularność. Mówię tu o Mattcie Hardingu z serii filmów pod tytułem Where The Hell is Matt, słynącym z bardzo osobliwego sposobu zwiedzania świata i publikowania zapisu ze swojej podróży w postaci klipów, na których tańczy w miejscach ikonicznych dla danego kraju. Matt stał się tak popularny, że po początkowym filmie będącym swego rodzaju kulminacją wielkiej podróży życia autora, wydał kilka kolejnych nadal jeżdżąc po świecie. 

Mało osób jednak wie, że Matt Harding zanim wybrał się na wyprawę, która zmieniła jego życie, był developerem w Pandemic Studios. Tak, Matt pracował przy seriach gier, takich jak Mercenaries czy Battlefront. Jednak w pewnym momencie życia uznał, że to co tworzył dało mu możliwości oraz motywację do zrobienia czegoś więcej. I nie mówię tu bynajmniej o kilku filmach, wciąż imponujących jakością, w porównaniu do większości treści obecnych na YouTubie, ale jego własnym doświadczeniu jakim była ta niesamowita podróż. Podróż, która odmieniła jego życie. Więcej o Mattcie możecie przeczytać na jego stronie, a w nagrodę za uwagę podlinkuję tu jego ładny film. Dziękuje za czytanie felietonów, na które kiedyś uważałem, że zawsze jeszcze będę miał czas.  



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

masz ochotę coś napisać? napisz.

Obserwatorzy